Na czym polega „suchy styczeń”?
Styczeń od zawsze kojarzony jest z postanowieniami noworocznymi. Dużo osób zaczyna dbać o siebie, chodząc na siłownię, inni decydują się przejść na dietę, aby zrzucić zbędne kilogramy, a niektórzy stawiają na rozwój duchowy. Do powyższych postanowień dołączyło wyzwanie „Dry January”, czyli „suchy styczeń”. Co kryje się pod tą nazwą i na jakie pozytywne zmiany możemy liczyć po miesiącu stosowania jednej, prostej zasady?
„Suchy styczeń” znany w Anglii pod nazwą „Dry January” to wyzwanie polegające na miesięcznej, alkoholowej abstynencji. Po niezdrowym okresie świąteczno-noworocznym wielu decyduje się na swoisty „reset” zarówno pod względem fizjologicznym, jak i psychologicznym. Ponadto to wspaniała okazja, aby z nową energią rozpocząć kolejny rok, a przy okazji rozwinąć zdrową relację z alkoholem.
Jak podaje dziennik „The Independent” życie w abstynencji wiąże się z wieloma zaletami. Po miesiącu odstawienia alkoholu 49 proc. Anglików wskazało, że podczas wyzwania stracili na wadze. Bardzo często nie jesteśmy świadomi tego, jak kaloryczne są poszczególne trunki. Zupełnie odstawiając alkohol, nie dostarczamy organizmowi nadprogramowych kalorii, a w konsekwencji możemy zredukować zbędne kilogramy.
Aż 62 proc. osób biorących udział w wzywaniu zauważyło poprawę jakości snu. Wiele badań wskazuje, że napoje wyskokowe zakłócają działanie adenozyny, tj. substancji chemicznej, którą ciało wykorzystuje w czasie snu. Ponadto picie dużych lub umiarkowanych ilości alkoholu obniża długość regenerującej fazy REM, podczas której śnimy, a organizm najbardziej wypoczywa.
Blisko 80 proc. respondentów wskazało także, że podczas miesięcznej abstynencji byli w stanie zaoszczędzić pieniądze. Regularnie picie alkoholu często wiąże się np. z wyjściami do baru czy restauracji, które są bardziej kosztowne od zakupów trunków w sklepach spożywczych. Jedno i drugie generuje spore koszty, zatem nie dziwi fakt, że większość odnotowała niemałe oszczędności.
Ograniczenie alkoholu wpływa również na jakość naszej cery. Procenty wykazują działanie moczopędne, co w rezultacie doprowadza do gorszego nawodnienia organizmu, a to kończy się suchą i pozbawioną blasku skórą. Ponadto alkohol zwiększa poziom hormonów – estrogenu i kortyzolu oraz podnosi poziom cukru we krwi, co wzmaga ochotę na słodkie, wyskokowe napoje. Trzeba również pamiętać, że wiele badań wskazuje, iż toksyny zawarte w alkoholu przyspieszają procesy wpływające na starzenie się skóry.
Ostatnia, ale bardzo duża zaleta abstynencji to uniknięcie porannego kaca. Pełen energii poranek, bez bolącej głowy w miejsce słabego snu, odwodnienia i dnia spędzonego w łóżku, powinien przekonać każdego do podjęcia decyzji o uczestnictwie w „suchym styczniu”.